piątek, 2 lutego 2018

Patrzeć czy widzieć ?

Patrzeć czy widzieć?
Wewnętrzny wzrok i zmiana perspektywy percepcji

Jacques Lusseyran

Czy zastanawiałaś się kiedyś jak to jest, kiedy budzisz się rano i przechodzisz ze świata snów do świata jawy? Znajdź kiedyś trochę czasu, najlepiej rano, chwilę po przebudzeniu  i zastanów się nad prostym pytaniem: skąd wiesz, że się obudziłaś? Może coś szczególnego cię przyzywa i chce, żebyś uczestniczyła w wydarzeniach świata? Czy kiedy przez jakiś czas leżysz po obudzeniu nie otwierając oczu, to jesteś już  obudzona, czy jeszcze nie? Na czym polega różnica pomiędzy takim leżeniem a snem? Czy znasz odpowiedź na pytanie: skąd wiem, że sen już się skończył?

Zazwyczaj, kiedy wstajemy rano, albo gdy budzimy się z popołudniowej drzemki, często mówimy, że coś nas obudziło, "coś" całkiem niezależnego od naszej woli lub od naszej chęci dalszego spania. Może jakiś hałas, ból lub inne doświadczenie obierane zmysłami. To, co nas obudziło, jest siłą z zewnątrz, wołaniem świata o naszą uwagę i przebudzenie.

Prawdę mówiąc, przebudzenie wydarza się co chwilę. Nasze oczy budzą się za każdym razem, kiedy je otwieramy, gdy nasz wzrok czegoś dotyka. Tak jak nie zawsze decydujemy o tym, żeby się obudzić, tak nie do końca z własnej woli patrzymy na to, co "wpadnie" nam w oko. Według Aborygenów to, co zobaczymy, zależy to od siły obserwowanego obiektu. Ta siła w Australii nosi nazwę Wayrull. Wszyscy doświadczamy jej mocy, kiedy intuicyjne odczuwamy, że "ktoś na nas patrzy", gdy nagle odwracamy się i w tłumie osób zauważamy, że ktoś utkwił w nas wzrok. Ale ta moc jest obecna zawsze. Jeżeli spojrzysz na las, to po pewnym czasie oko zatrzyma się na jednym z drzew. Dzieje się tak dlatego, że właśnie to drzewo miało większą moc przyciągania wzroku niż inne drzewa.

Skąd bierze się moc Wayrull i jak ją odbieramy? Czy tylko oczy są zaangażowane w proces patrzenia? Bardzo trudno odpowiedzieć na te pytania. Pewnymi wskazówkami mogą być niezwykłe zdolności, jakie rozwijają się u niektórych osób, które straciły wzrok.
W XX wieku najsłynniejszym człowiekiem potrafiących "widzieć" bez korzystania z oczu był Jacques Lusseyran, który urodził się w 1924 we Francji. W wieku 8 lat Jacques stracił całkowicie wzrok w wypadku. W swojej autobiograficznej książce "I stało się światło" (And There Was Light: Autobiography of Jacques Lusseyran: Blind Hero of the French Resistance) opisuje, jak zupełnie niespodziewanie, zaczął dostrzegać wewnętrzne światło, a wraz z nim pojawiło się odczucie wielkiej radości. Światło nie docierało z jakiegoś określonego kierunku, ale było wszechobecne jak powietrze. Odczuwane przez skórę promienie słoneczne wnikały do wnętrza ciała Jacque'a, a on stawał się ich częścią. Wewnętrzne światło nie znikało nawet w nocy, zmieniało tylko formę i zwalniało swój rytm. Lusseyran "widział" każdego człowieka w innym kolorze.
Prawdziwy kłopot pojawiał się w nocy, gdy Jacques kładł się spać i nie potrafił odnaleźć wyłącznika do swojego wewnętrznego światła.

Dla tego rodzaju widzenia niezwykle ważne było samopoczucie i nastawienie psychiczne. Dla docierającego z zewnątrz światła Lusseyran był jedynie kanałem lub korytarzem. Jednak w sytuacjach, kiedy pojawiał się strach, gdy stawał się zazdrosny, nieprzyjazny, rozgniewany lub niecierpliwy, światło bladło a nawet całkiem gasło, a Jacques nie potrafił odnaleźć drogi i uderzał się w różne przedmioty. Podobnie działo się, kiedy tracił zaufanie do swojej intuicji, kiedy zaczynał odmierzać kroki, wyobrażać sobie drogę i związane z nią niebezpieczeństwa. Brak konceptualnego myślenia, zastanawiania się i wątpliwości pozwalał na bezkolizyjne poruszanie się w poodbny sposób, jak czynią to w ciemnościach nietoperze. Lusseyran zawsze powtarzał, że nie oślepiał go brak oczu, ale rozmaite negatywne uczucia. Na przykład utrata wewnętrznego widzenia zdarzała się podczas zabawy z innymi dziećmi, kiedy za wszelką cenę próbował zwyciężyć. Wraz z zaistnieniem zazdrości lub innych nieprzyjaznych uczuć wobec innych osób, jasność znikała, jakby na jego "wewnętrznych oczach" pojawiała się opaska. Kiedy zaś Lusseyran odczuwał szczere i pozytywne wrażenia, natychmiast wracała zdolność widzenia. To tak jakby światło było nagrodą za pozytywną i moralnie poprawną postawę.

Kiedy w życiu Jacques'a zagościła miłość, to natychmiast przybrała postać wielkiej, czerwonej gwiazdy o odcieniu dojrzałej czereśni. Dziewczyna Lusseyrana rzucała nawet purpurowy cień, za którym podążał jej kochanek. Być może właśnie dlatego osoby o nieuszkodzonym wzroku kojarzą czerwony kolor z namiętnością i miłością.

Lusseyran odkrył, że kiedy człowiek traci wzrok, do głosu dochodzą inne zmysły przytłumione przez główne źródło informacji o świecie, jakim są oczy. Dzieje się tak na przykład ze słyszeniem i to wcale nie znaczy, że słuch się wyostrza, tylko po prostu lepiej z niego korzystamy. Uszy odkrywają nowy rodzaj słyszenia. Wiele przedmiotów wydaje odgłosy same z siebie, a te odgłosy pojawiały się często w postaci obrazów, westchnień, przeciągnięć a nawet gestów. Co więcej, skrzypienie drzwi przestaje być samym dźwiękiem i wypowiada się konkretnymi słowami! Jacques zauważył, że dla jego uszu dźwięki wcale nie zaczynają się nagle i nie kończą się w ściśle określonym czasie. Jego uszy potrafiły słyszeć dźwięki tuż przed ich faktycznym powstaniem, tak jakby miały moc dotykania uszu i zwracania na siebie uwagi zanim nie zabrzmią w pełni. Dzięki temu Jacques często słyszał mówiących do niego ludzi jeszcze przed wypowiedzeniem przez nich pierwszego słowa.

Niezwykłe rzeczy stały się także udziałem rąk i dotyku. Kiedy Jacques pozwolił im działać w pełni intuicyjnie, dłonie odkryły nową jakość i sztukę dotykania. Najbardziej fascynujący był nacisk. Kładąc rękę na stole, Jacques odczuwał nacisk, jaki stół wywiera na jego dłoń. Zdumiewającym odkryciem był fakt, że kiedy po coś sięgał, to ten właśnie przedmiot przybliżał się do jego dłoni, jakby wszechświat spełniał życzenia. Spośród wielu przedmiotów na stole, Jacques wyczuwał obecność jabłka, które przyzywało jego dłoń i kierowało się ku niej w takim samym stopniu w jakim ręka sięgała po jabłko! Nigdy nie było wiadomo, czy to palce dotykają jabłka, czy jabłko dotyka palców. Ręka i jabłko stawały się jednością, którą coś, kiedyś rozdzieliło.
Dotyk i poczucie nacisku wywieranego przez otaczające przedmioty okazywało się niezwykle ważne w otoczeniu podczas spacerów. Drzewa, skały, kamienie "odciskały" swoje kształty na ciele Lusseyrana podobnie jak my zostawiamy zostawiamy odciski palców w miękkim wosku. Jacques potrafił wyczuć nie tylko obecność drzew, ale nawet ich kształt, grubość czy ilość i rozmiary gałęzi.
Dla Lusseyrana ważne była nie tylko umiejętność posługiwania się zmysłami, na które wcześniej nie zwracał dostatecznej uwagi, ale także postawa z jaką to robił, a przede wszystkim przesunięcie miejsca świadomej percepcji. Takie przesunięcie jest bardzo charakterystyczne dla wszystkich tradycji szamańskich oraz mistycznych. Castaneda nazywał je przesunięciem punktu zbornego.
W pewnym stopniu możemy sami spróbować doświadczać świata w podobny sposób. Na początek warto zadać sobie pytanie: kto jest obserwatorem wszystkich doświadczeń w poszczególnych zmysłach? Na przykład: czy to ja jestem osobą siedzącą na krześle lub w fotelu, czy też jestem krzesłem (fotelem), na którym się siedzi? W jakim stopniu krzesło wywiera nacisk na moje pośladki? W końcu możemy się spytać: co krzesło myśli  o mnie?

Podobny eksperyment możesz przeprowadzić ze wszystkim, co przyciąga twoją uwagę, wszystkim, co posiada moc Wayrull. Jeśli na przykład skupię się na wiszącej na ścianie  mapie świata, to moja świadomość przeskakuje ode mnie jako patrzącego do mapy. Po chwili pozwalam, żeby mapa stała się obserwatorem. Mapa patrzy na mnie. Później zaczynam dostrzegać moc łączącą mnie z  mapą oraz tendencję do stawania się mapą a może i całym światem! Dzięki temu moja tożsamość przemieszcza się i umiejscawia się pomiędzy mapą a mną. Mogę zobaczyć mapę oraz siebie jako oddzielne części, a także doświadczać jednoczenia się tych, pozornie odrębnych części. Stajemy się całością: mapa, ja oraz sam akt obserwacji. Coś lub ktoś we mnie widzi mapę. Ale mogę także spojrzeć na siebie z punktu widzenia mapy, która widzi mnie.
W takiej sytuacji przypominam sobie słowa wielkiego chrześcijańskiego mistyka z okresu średniowiecza Mistrza Eckharta, który najwyraźniej dosyć często potrafił doświadczać takiego przesunięcia ego. Wspomniane słowa brzmią następująco: "Oko, w którym widzę Boga, jest tym samym okiem, w którym widzi mnie Bóg; moje oko i oko Boga są jednym okiem, i jednym widzeniem, i jednym poznaniem, i jedną miłością."

Jeśli zatem znajdziesz chwilę wolnego czasu i poczujesz, że potrzeba ci innej perspektywy, innego widzenia oraz większej łączności ze światem, zadaj sobie któreś z pytań postawionych w tym artykule i popatrz na siebie z punktu widzenia rzeczy, ku której akurat został przyciągnięty twój wzrok.  Jeśli masz  więcej czasu, to możesz spróbować starej szamańskiej praktyki polegającej na tym, że w bezpiecznym i znanym ci otoczeniu, na przykład we własnym domu, zawiązujesz sobie oczy opaską, nie widzisz i przez cały dzień zwracasz baczną uwagę na  pozostałe zmysły pozwalając oczom odpocząć ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !