poniedziałek, 17 października 2011

Piękny wywiad o wychowaniu dzieci

Piękny wywiad o wychowaniu dzieci
z Jesperem Juul ujmujący w skrócie to, o czym wielokrotnie pisałem na blogu -- całość tutaj: 
http://dziecisawazne.pl/jesper-juul-nowe-drogi-wychowania


 fragment poniżej:
 (...)
Co jest właściwie złego w tym, że dziecko idzie do żłobka?
JJ: Duńskie badania pokazały, że u 15‒20 proc. dzieci w wieku do dwóch lat powoduje to nieodwracalne szkody w mózgu. Stres związany z rozstaniem jest zbyt duży. Gdybym był ojcem małego dziecka, nie ryzykowałbym, chyba że miałbym pewność, że dziecko nie ma problemów w relacjach z dorosłymi i dziećmi, dobrze się wśród nich czuje i mocno stoi na nogach. Tak zrobiliśmy na przykład z moim wnukiem, który jest bardzo pewnym siebie chłopcem. Od pierwszego do trzeciego roku życia zajmowała się nim opiekunka ‒ i to się sprawdziło. Ale ogólnie uważam, że pierwsze dwa czy dwa i pół roku życia dziecko powinno spędzić w domu z jednym lub obojgiem rodziców.
Twierdzi Pan, że kary są nadużyciem władzy. Czy można wychowywać dzieci bez kar?
JJ: O tak! Również nagrody powinno się zlikwidować, bo to współczesna forma kary.
Co jest złego w nagradzaniu? Od lat uczy się nas, że powinniśmy nagradzać dzieci uśmiechniętymi buźkami, punktami czy w inny sposób.
JJ: Proszę się zastanowić: czy żona powinna za każdym razem nagradzać męża, kiedy zrobi coś dobrego? Bukiet kwiatów za tydzień gotowania? To ma być przecież bliski związek, a nie relacja  między szefem i pracownikiem.
A chwalenie?
JJ: Pochwała jest jak stopień w szkole. To znaczy, że jestem nauczycielem i decyduję, na co zasłużył uczeń: na dobrą czy złą ocenę. Nasz związek nie jest wtedy równorzędny. Problem polega na tym, że pochwały wyzwalają hormony związane z przyjemnością i dzieci się od nich uzależniają. Proszę mnie źle nie zrozumieć: można chwalić swoje dziecko dzień i noc. Pytanie tylko, co będzie potem? Jeśli chcemy mieć syna lub córkę, którzy po prostu funkcjonują ‒ bez żadnej refleksji ‒ pochwały są dobrą drogą do tego.
Dramatem współczesnych rodziców jest niepewność.
JJ: Nie, to bardzo dobrze, że szukają właściwych metod wychowania, że proszą o rady. Przez lata rodzice byli pewni swego. Motywami ich wychowania były: dyscyplina, porządek i respekt. Dzieci zapłaciły za to dużą cenę.
A teraz rodzice płacą. Muszą szukać osób takich jak Pan, które im pomogą.
JJ: Nie ma jednej reguły, która pomoże wszystkim. Nawet gdy rodzice starają się wychowywać dzieci świadomie, nie robi to na nich wrażenia ‒ a jeśli robi, to złe. Wrażenie mogą zrobić tylko autentyczne przeżycia: jak rodzice traktują siebie nawzajem, jak traktują dziecko, ale także sąsiada, swoich rodziców, jak jedzą, jak się kochają.
Supernianie uczą rodziców technicznego podejścia do wychowania: trzeba zrobić A, żeby stało się B.
JJ: Supernianie to pornografia wychowania. To, co one pokazują, ma tyle wspólnego z wychowaniem, ile filmy pornograficzne z erotyką.
Wiele ich metod jednak stało się jednak publiczną własnością. Na przykład metoda krzesełka.
JJ: Tak, ale to niestety nie działa. To zwykłe karanie, tylko teraz nie nazywa się karaniem, ale robieniem przerwy, time-out, jak w hokeju.
Dlaczego to nie działa?
JJ: Była raz taka scena z dwulatkiem, który był agresywny wobec młodszej siostry. Po dwukrotnym time-outcie podszedł do niej, zrobił dokładnie to, czego nie powinien był robić, a następnie udał się spokojnie na kolejny time-out. Nauczył się, że jeśli odrobi swój time-out, może robić, co chce.
A co Pan poradziłby w takiej sytuacji?
JJ: Dziecko takie, jak ten dwulatek, wraz z narodzinami siostry traci 50 procent tego, co miało przedtem. To tak, jakby mężczyzna przyszedł do domu i powiedział do żony: ,,Posłuchaj, zakochałem się w kimś. Ale ponieważ ciebie też kocham, to będziemy teraz żyli w trójkę. Ona się rano wprowadzi’’. Traumatyczne przeżycie! W takiej sytuacji to ojciec najlepiej dogada się z synem. On wie, jak to jest, kiedy po narodzinach pierwszego dziecka został przesunięty w sercu swojej żony z pozycji nr 1. na pozycję nr 2. Może teraz powiedzieć synowi: ,,Cudowna ta twoja mała siostrzyczka, ale, mój Boże, jakie to męczące, nie sądzisz? Nie spałem już kilka nocy, a dla ciebie to też musi być dziwne, kiedy tak nagle się tu pojawiła’’. Więcej nic nie trzeba robić: dziecko zrezygnuje z agresji i zazdrości, które są tak naprawdę tylko formą smutku. (...)

1 komentarz:

  1. Fakt - piękny wywiad! Dzięki Robert za to, że "wrzucasz" tu takie ciekawe rzeczy! Zawsze można znaleźć coś dla siebie. Pozdrawiam, Ania Łuba

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !