czwartek, 19 maja 2011

GŁĘBOKA DEMOKRACJA W NAS I "NA ZEWNĄTRZ"


Każdy człowiek ma w sobie potencjalnie wszystkie "części". Czasem - w określonych okolicznościach jest mu bliżej do "współpracy" a w innych do "walki", czasem do chciwości a czasami do hojności, pomocy czy zemsty, itd.
Te "częsci" występują także w innych (a wówczas widzimy je "na zewnątrz") --- jako aspekty "Anthroposa": globalnego, wspólnego ciała całej grupy, społeczności, ludzkości.

Głęboka Demokracja szanuje i postrzega zarówno ducha walki jak i ducha współpracy jako równie ważne aspekty jednej całości. Postrzega "szlachetne" idee, ale i te "najgorsze" jako niezbywalne aspekty bycia człowiekiem. Głęboka Demokracji wszystkie części w nas traktuje jak ukochane dzieci.
Nie chodzi tu rzecz jasna o bezkrytyczne popadanie w którąś ze skrajności, ale o większą świadomość obecności wszystkich części NARAZ, co obrazuje chiński symbol Yin-Yang: gdy znajdziesz się na czarnym polu (patrz grafika u góry), zawsze jest w tobie minimum białego (jak kropka) - podobnie dzieje się z "białym" polem. Rzecz w tym by uświadamiać obecność przeróżnych części nie zaciemniając wybranych cech "polityczną poprawnością", i faworyzowaniem tego, co zdaje się być zgodne z "mainstreamem" w myśleniu tak jednostki jak i grupy ...

Dopiero w sytuacji, gdy jesteśmy świadomi oddziaływania jakiegoś czynnika/aspektu możemy być od niego w miarę niezależni. Dopiero wówczas istnieje szansa dokonania wyboru, a także skorzystania z tego, co wcześniej było nam niedostępne. Jeśli jednak zmarginalizujemy aspekty niepasujące do naszego idealnego wyobrażenia (o sobie czy o społeczności) - wówczas właśnie te aspekty w znaczącej mierze będą wpływać na nasze postępowanie - tyle, że nieświadomie.
Podobnie się dzieje, gdy dokonujemy gotowych założeń, że są np. owce i wilki czy inne "duchy" trwale przypisane określonym osobom czy grupom, wówczas postrzegamy zdarzenia nie tyle otwartym umysłem, ile umysłem, który usiłuje dostosować obserwowany świat i zjawiska do swoich własnych założeń czy ram.
Istnieje znane afrykańskie przysłowie: "It takes a village to raise a child" ("Potrzeba całej wioski, by wychować dziecko"), w oryginale ("Ora na azu nwa") nigeryjskiej kultury Igbo. Tutaj słowo village znaczy bardziej społeczność (community) niż wioskę. Jeśli dzieci potraktujemy symbolicznie jako nasz jeszcze nie w pełni rozwinięty potencjał (tak jak interpretujemy zazwyczaj dziecko w symbolice snu) to okaże się, że dzieci należą do wspólnoty tak zewnętrzenj jak i wewnętrznej, i że dosłownie wszyscy są ich ciociami i wujkami ...
Dlatego wspólne istnienie i dopełnienie się wydaje się konieczne jako sposób na rozwój i wzrastanie naszych "dzieci" - tych "trudnych" i tych "cudownych", czyli naszych jeszcze nie do końca rozwiniętych potencjałów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !