wtorek, 1 lutego 2011

MIŁOŚĆ RODZICIELSKA - NA JAKICH WARUNKACH?


Tłumaczenie artykułu autorstwa Alfiego Kohna[1] ‘Parental Love with Strings Attached’, który ukazał się w ‘New York Times’ 15 września 2009 roku.

Ponad 50 lat temu, Carl Rogers zasugerował, że psychoterapia, jeśli ma odnieść pozytywny skutek na osobach, którym stara się pomóc musi polegać na trzech podstawowych zasadach. Terapeuta musi być prawdziwy wobec klienta, nie skrywać się za maską swojego profesjonalizmu. Musi on również spróbować zrozumieć poprawnie uczucia swojego klienta. Musi też odłożyć wszelkie wydawanie sądów o tej osobie, aby wyrazić nieskrępowaną bezwarunkową troskę.

Ostatnia zasada jest szczególnie ważna do osiągnięcia. Nie tylko dlatego, że jest do osiągnięcia trudna, ale przede wszystkim ze względu na to, że potrzeba, aby do niej dążyć mówi o sposobie, w jaki byliśmy wychowywani. Rogers wierzył, że terapeuta potrzebuje zaakceptować swojego klienta bezwarunkowo, aby w ten sposób klient zaczął akceptować siebie. A powodem dla którego tak wielu ludzi ma problem z zaakceptowanie siebie jest fakt, że ich rodzice stwarzali otoczenie, w którym dziecko czuło się warte miłości tylko wtedy, gdy spełniało wyznaczone warunki: Kocham cię, ale tylko wtedy, kiedy dobrze się zachowujesz (odnosisz sukcesy w szkole, robisz wrażenie na innych, jesteś cicho, jesteś szczupły …)

Z powyższego wynika więc, że kochać nasze dzieci to za mało. Musimy kochać je bezwarunkowo – za to kim są, a nie za to co robią.

Jako ojciec wiem, że jest to ogromne wyzwanie, które teraz staje się nawet bardziej wymagające ze względu na to, jak wiele uwagi poświęca się podejściu wprost przeciwnemu. W efekcie dostajemy rady dla rodzicielstwa warunkowego, które wpadają w schemat: okaż więcej czułości, gdy dzieci są dobre, wstrzymaj swoją czułość, gdy nie są.

Dlatego znany z amerykańskiego show telewizyjnego ‘Dr Phil’ McGraw mówi nam w swojej książce ‘Family First’ (Po pierwsze rodzina), że to co dzieci potrzebują lub lubią powinno być im dane w sposób warunkowy poprzez nagrodę, która może być wręczona lub zabrana po to, by dzieci ‘zachowywały się zgodnie z naszymi życzeniami.’

Podobnie, Jo Frost z amerykańskiej wersji programu ‘Supernanny’ (Supernania) w swojej książce o tym samym tytule pisze: ‘Najlepszą nagrodą jest nasza uwaga, pochwała i miłość’, a te powinny być wstrzymane ‘kiedy dziecko zachowuje się niepoprawnie … do czasu aż przeprosi’, w którym to punkcie czułość jest im zwracana.

Zauważcie, że rodzicielstwo warunkowe nie ogranicza się do rodziców apodyktycznych starej epoki. Niektórzy rodzice, którym nawet nie przeszłoby przez myśl, że można dać dziecku klapsa, wybierają zamiast tego dyscyplinowanie dzieci poprzez ich izolację – ‘do swojego pokoju, marsz!’ Z drugiej strony tzw. wzmocnienie pozytywne uczy dzieci, że są kochane – i możliwe do bycia kochanym – tylko wtedy, gdy robią to, co mamy w zwyczaju określać ‘Świetnie’, ‘Pięknie’ itd.

Takie podejście wnosi intrygującą możliwość, że problem z pochwałami nie polega jedynie na sposobie, w jaki je przekazujemy lub na tym, że mówimy je zbyt często. Można tu raczej zauważyć, że pochwała może być jeszcze jednym sposobem na kontrolę zachowania dziecka analogicznym do kary. Podstawowym przesłaniem wszelkich rodzajów warunkowego rodzicielstwa jest fakt, że dzieci muszą ‘zarobić’ na miłość rodziców. Rogers przestrzegał, że dzieci niezmiennie karmione takim podejściem mogą w końcu potrzebować terapeuty, który zapewni im bezwarunkową akceptację, której nie dostały one w czasie, gdy tego najbardziej potrzebowały.

Ale czy Rogers miał rację? Zanim odrzucimy dominujący trend w pojmowaniu dyscypliny, dobrze byłoby mieć jakieś dowody. Oto one.

W roku 2004, dwóch izraelskich badaczy, Avi Assor i Guy Roth dołączyło do Edwarda Deci, czołowego amerykańskiego eksperta z psychologii motywacji, by zapytać ponad 100 studentów czy miłość, którą przejawiali wobec nich rodzice wydawała się im zależeć od tego jak dobrze radzili sobie w szkole, czy mieli dobre wyniki sportowe, czy byli delikatni wobec innych, czy dusili w sobie emocje takie jak złość i strach.

Okazało się, że dzieci, które spotykały się z warunkową aprobatą rzeczywiście w jakiś sposób były bardziej chętne robić, to co chcieli od nich rodzice. Jednak podporządkowanie kosztowało wygórowaną cenę. Po pierwsze dzieci te miały tendencję do odczuwania urazy i niechęci wobec swoich rodziców. Po drugie dzieci te były bardziej skłonne powiedzieć, że sposób, w jaki działają wynika częściej z ‘silnej wewnętrznej presji’ niż z ‘prawdziwego poczucia możliwości wyboru’. Co więcej, ich radość z osiągnięcia czegoś była zwykle bardzo krótka, a często czuli się winni lub zawstydzeni.

W równoległych badaniach, Assor i jego współpracownicy przepytali matki dorosłych już dzieci. Jeśli chodzi o to pokolenie, rodzicielstwo warunkowe również miało tu niszczący wpływ. Te matki, które jako dzieci czuły, że były kochane, kiedy spełniały oczekiwania swoich rodziców czuły się teraz mniej wartościowe jako dorośli. Pomimo świadomości tego negatywnego efektu rodzicielstwa warunkowego, matki te były znacznie bardziej skłonne do okazywania warunkowej czułości wobec własnych dzieci.

W następnym badaniu, ci sami naukowcy wspierani tym razem przez dwóch współpracowników Deci z Uniwersytetu Rochester opublikowali powtórzenie i rozszerzenie badania z roku 2004. Tym razem pytali 14 i 15 latków i zastosowali wyraźne rozróżnienie pomiędzy przypadkami, kiedy dzieci otrzymywały więcej uwagi i czułości, gdy robiły coś czego wymagali ich rodzice od przypadków, gdy dzieci otrzymywały mniej uwagi i czułości, gdy ich zachowania nie podobały się rodzicom.

Wyniki pokazały, że zarówno pozytywne jak i negatywne rodzicielstwo warunkowe było szkodliwe, ale w nieco inny sposób. To pozytywne czasami powodowało, że dzieci zaczynały intensywniej pracować nad zadaniami akademickimi, ponosząc jednak koszty w postaci niezdrowego poczucia bycia ‘wewnętrznie przymuszanym’. To negatywne natomiast nie ‘działało’ nawet na krótką metę; spowodowało jednak wzmocnienie negatywnych uczuć względem swoich rodziców.

To, co chcą nam przekazać autorzy tych wspomnianych tu badań, oraz wielu innych, jeśli w ogóle chcemy usłyszeć tę wiadomość, to fakt, że chwalenie dzieci za robienie czegoś dobrze nie jest sensowną alternatywą do odbierania swojej czułości czy karania, kiedy dzieci robią coś złego. Oba przypadki to rodzicielstwo warunkowe i oba raczej przynoszą szkodę niż prowadzą do celów, do jakich rodzicielstwo prowadzić powinno.


Psycholog dziecięcy Bruno Bettelheim, który z łatwością uznawał, że negatywna wersja rodzicielstwa warunkowego polegająca na wysyłaniu dziecka ‘do kąta’ (time-out) może powodować ‘głębokie poczucie lęku’, nie czynił tego jednak z powodów, o których tutaj piszemy. Powiedział: ‘Kiedy nasze słowa nie wystarczają, groźba odebrania naszej miłości czy czułości jest jedyną rozsądną metodą, by uzmysłowić dziecku, że powinno podporządkować się naszym wymaganiom.’

Przytoczone wyniki badań sugerują jednak, że groźba odebrania naszej miłości nie jest efektywna w uzyskiwaniu podporządkowania, a mniej jeszcze w promowaniu rozwoju moralnego. Jeśli nawet odniesiemy sukces i dziecko będzie posłuszne – poprzez użycie tzw. wzmocnienia pozytywnego – czy takie posłuszeństwo warte jest tych możliwych szkód w rozwoju emocjonalnym dziecka na dłuższą metę? Czy rodzicielska miłość rzeczywiście powinna być używana jako narzędzie kontrolowania dzieci?

Głębszy problem stanowi również inny rodzaj krytyki. Albert Bandura, uważany za twórcę gałęzi psychologii znanej jako teoria społecznego uczenia się, deklarował, że miłość bezwarunkowa ‘spowoduje, że dzieci nie będą odczuwały kierownictwa i nie będzie można ich pokochać’ – twierdzenie zupełnie nie poparte przez badania oparte na doświadczeniu. Pomysł ten raczej więcej mówi nam o postrzeganiu natury człowieka jako ciemnej przez tych, którzy rzucają takie ostrzeżenia.

W praktyce, opierając się na imponującej kolekcji danych zebranych przez Deci i innych, bezwarunkowej akceptacji przez rodziców czy nauczycieli powinno towarzyszyć ‘wsparcie dla samodzielności’: wyjaśnianie powodu danego żądania, maksymalizacja przypadków, w których dziecko może uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, bycie wsparciem bez manipulowania, aktywne próby wyobrażania sobie, jak dana sytuacja wygląda z dziecięcego punktu widzenia.

Ostatnia z wyżej wymienionych cech jest szczególnie ważna, jeśli chodzi o rodzicielstwo bezwarunkowe. Większość z nas zaprotestowałaby mówiąc, że oczywiście, że kochamy nasze dzieci bez żadnego manipulowania nimi. Ale liczy się to, jak sprawa ta wygląda z perspektywy dzieci – czy czują się one tak samo kochane, kiedy coś spaskudzą lub nie są posłuszne.

Carl Rogers nic takiego nie powiedział, ale założę się, że byłby zadowolony widząc mniejszy popyt na zdolnych terapeutów, gdyby oznaczało to, że więcej ludzi wyrasta na osoby dorosłe czując się bezwarunkowo kochanymi.

--- Alfie Kohn
----------------------

1. Alfie Kohn pisze i przemawia na tematy związane z ludzkim zachowaniem, edukacją oraz rodzicielstwem. Jest autorem jedenastu książek i wielu artykułów. Prowadzi wykłady na konferencjach edukacyjnych i na uniwersytetach, jak również dla rodziców i firm.

Krytyka Alfiego Kohna co do tematów związanych z rywalizacją czy systemem kar i nagród jest szeroko omawiana w mediach amerykańskich, a Time opisał Kohna jako ‘prawdopodobnie jednego z najbardziej szczerych krytyków edukacji opartej na ocenianiu i wynikach z testów’.

Artykuł oryginalny w języku angielskim.

Copyright © 2009 by Alfie Kohn. Reprinted from New York Times September 15, 2009 translated by Rafal Szczypka with the author’s permission.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !