sobota, 8 stycznia 2011

Z mojej korespondencji...

Poniższy post jest efektem przemyśleń i dyskusji nt artykułu/wywiadu pt. " Złe wychowanie jest dobre" (Rozmawiał Tomasz Ulanowski) GW z dn. 2011-01-06 z antropologiem, prof. Bogusławem Pawłowskim (do przeczytania w: http://wyborcza.pl/1,75248,8908856,Zle_wychowanie_jest_dobre.html)



Drogi X,

Pewien czas temu, zastanawiając się nad terminem "bezstresowe wychowanie" (jakiś pan się epatował owym zwrotem w radio) i dotarło do mnie że coś takiego nie istnieje. Czy kiedykolwiek widziałeś dziecko bez stresu? Od chwili urodzenia - a nawet przed - dzieci bezustannie je przeżywają!
Określenie "bezstresowe wychowanie" to jedynie manipulacyjna zbitka słowna obliczona wyłącznie na wywołanie efektu u potencjalnego rozmówcy. Proponuję wszystkim zrezygnowanie z używania tego sloganu. Alternatywą jest "wychowanie permisywne" albo " wychowania przyzwalające na wszystko".



A co do przemocy, co to niby "leży w naszej naturze", jak zatytułowałeś posta -- parę uwag poniżej:
Cytuję p. profesora z wywiadu:
- „Przemoc leży w naszej naturze. Pojawia się już u dzieci, które nie skończyły roku. Niekupowanie chłopcom plastikowych czołgów i zachęcanie ich, by bawili się pluszowymi misiami, nic tu nie pomoże.”

Pierwszy kłopot to oczywiście definicja przemocy i odróżnienie jej od agresji – która TAK! Jak najbardziej występuje już u noworodka. jako ruch „ku czemuś” w przeciwieństwie do re-gresji. Co do niemowląt (do 1 roku życia) profesor powinien wszelako przytoczyć jakieś dane – badania może?

Mam akurat codzienny wielogodzinny kontakt z dzieckiem, które akurat kończy 1½ roku – i owszem, agresywnie sięga po to co chce np. przedmioty czy pierś matki, którą nawet bywa, że i ugryzie , ale takich zachowań w żadnym razie nie nazwałbym przemocą !

Potem profesor faktycznie przechodzi do agresji w innym rozumieniu od przemocy, ale wydźwięk „przemocy u niemowlaków” zostaje ....
czyli /dla wyrównania/ cytuję:
„Agresja to "tak zwane zło", jak ją nazwał w swojej słynnej książce austriacki etolog Konrad Lorenz. Bo postrzegamy ją negatywnie, ale przecież wielokrotnie bywa niezbędna, podobnie jak stres, którego też nie lubimy, ale który motywuje nas do działania.”

Jednak już w następnym zdaniu profesor miesza groch z kapustą czyli przemoc z agresją :

„Wyobraźmy sobie populację, w której zupełnie nie ma przemocy, i nagle wkracza do niej osobnik agresywny. Przecież w społecznej grze, jaką jest życie w grupie, wykończyłby konkurentów. Zdobyłby wszystkie kobiety i rozsiałby swoje geny.”

Pominąwszy fakt czy tak faktycznie by się mogło zdarzyć – dźwięczy w tym miejscu najpospolitszy, wulgarny seksizm – polegający na przedmiotowym traktowaniu kobiet, które zdaniem profesora, nie mają w kwestii „rozsiewania” nic do powiedzenia. Jakby były brzuchami należącymi do "siewcy". Z tego co mi wiadomo (a nie jestem kobietą i głupio oraz nieadekwatnie jest mi się wypowiadać w tej akurat kwestii) kobiety mają choćby takie środki (o których wiem - a na pewno o wiele więcej o których nie wiem):

W społecznościach plemiennych, kobieta, która nie decydowała się na macierzyństwo zostawiała boginiom noworodka w lesie – tam, skąd ono przybyło, bo jak - mam nadzieję profesor wie – kiedyś nie łączono gwałtu czy seksu z prokreacją, a dzieci były darem bogiń i/lub bogów .... O tych zachowaniach antropolog powinien wiedzieć. To z takich właśnie zachowań wzięły się wszystkie mity o Mojżeszach, Horusach, Dionizosach porzuconych i znajdowanych w koszykach (a u nas w kapuście).

Dalej mamy (cyt.):
„Pamiętajmy, że wyrafinowana plastyczność natury człowieka i inteligencja naszego gatunku związana jest z dostosowywaniem się do okoliczności, a zatem z uwzględnianiem rachunku zysków i strat różnych strategii zachowań. Durniem jest ten, kto rzuca się do bezpośredniego starcia z dwa razy większym przeciwnikiem. Dlatego wkurzony pracownik rzadko zaatakuje pracodawcę.”

Pracownik jako niższy rangą ma inne – o wiele skuteczniejsze środki; po prostu sabotuje działania pracownicze i udaje efektywność, co trafnie ekonomicznie uderza molestującego go pozornie silniejszego pracodawcę. W społeczeństwach ludzkich przewaga siły i hierarchia bywa tylko chwilowa i zawsze kontekstowa. Możesz być słabszy fizycznie, ale sprytniejszy, możesz nie mieć władzy, ale zdobędziesz bombę i ją eksplodujesz, etc. etc.



Nie mam czasu dokładniej rozpisywać się np. o „limbicznym układzie”, emocjach i zależnościach od kory i o tym, że niekoniecznie działa tutaj behawior genetyczno-gatunkowy , koniecznie trzeba jednak zaznaczyć, że wczesne traumy lokalizują się głównie na osi jądro migdałowate – hipokamp (czyli: owszem, w ukł. limbicznym). Zatem potencjalny sprawca przemocy działa częstokroć faktycznie bez hamowania korowego powodowany wzbudzeniem ukł. limbicznego a zasadniczo pod wpływem emocji uruchamianych z jądra migdałowatego kojarzonych z wczesnymi wspomnieniami z obszaru hipokampa. Wszyscy w pewnych okolicznościach tak działamy - w sytuacji stresu i mobilizacji organizmu ! Jednak w większości działamy adekwatnie do bodźca (choć nie zawsze - przykład: "wąż" ale ogrodowy w ciemności, gdy weźmiesz go za prawdziwą żmiję) .

To faktycznie MOŻE wyglądać na cechy gatunku (przemoc, agresja).

Ale wcale NIE MUSI tak być. Do dziś nie ma żadnych ustaleń, czy przemoc jest „genetyczno-gatunkowa” czy też wynika właśnie z wczesnych traumatycznych zdarzeń zapisanych w ukł. limbicznym ! Ja opowiadam się z tym drugim i nie zgadzam się z determinizmem „genowo-gatunkowym” popularyzowanym przez profesora.

Co więcej: układ nerwowy jest na tyle plastyczny i wciąż rozwijający się, że te, traumatyczne zdarzenia mogą wpływać również na poziom hormonów oraz na sam układ nerwowy „przestępcy” - PRZECIEŻ np. w przypadku FAS /płodowy zespół poalkoholowy/ to alkohol (oraz oczywiście matka i jej środowisko!) zmienia układ nerwowy płodu a NIE GENY ! (w demencji i zaburzeniach od-alkoholowych także obserwujemy zmiany w mózgu i zachowaniu - czyż nie? A przecież genetycznie wszystko może być OK! ).
Co do podwyższonego poziomu hormonów (np. testosteronu) przestępców -- są to osoby badane już w więzieniu (bo wcześniej nie są przestępcami!). Nie wiem dokładnie jak to jest z mężczyznami, ale np. stwierdzono prawidłowość regulowania i dostrajania cyklu miesięcznego w czasie u kobiet mieszkających wspólnie. Dlaczego i mężczyźni "mieszkający" wspólnie, na małej przestrzeni, nie mieliby hormonalnie się dostrajać i wyrównywać poziom testosteronu w podobny sposób??? Byłoby dziwne, gdyby było odwrotnie!


Prof. stwierdza:

"okazuje się, że dorośli, którzy jako dzieci byli maltretowani, wcale nie muszą być ponadprzeciętnie agresywni. Innymi słowy złe traktowanie w dzieciństwie nie ze wszystkich robi dorosłych gwałtowników. Tylko z tych, którzy mają właśnie niski poziom MAO. Tę zależność poznaliśmy dopiero niedawno."

O jejku (tu moje załamanie rąk)! Judith Hermann, Alice Miller oraz inni badacze osób z PTSD /zespół stresu pourazowego/ o wiele wcześniej to samo stwierdzili, wyjaśnili dlaczego tak jest i wcale nie musiało to mieć to związku z MAO , poza tym, jak już pisałem, obniżony poziom MAO może być skutkiem, a niekoniecznie przyczyną nadpobudliwości lub być efektem skorelowanym z nadpobudzeniem wynikającym z PTSD -- jak np. czuwający (cierpiący na bezsenność) nocą żołnierze powracający z działań bojowych - który to żołnierz przed wojną spał świetnie !!! (Oczywiście uważam, że maltretowanie psychiczne i/lub fizyczne czy bicie dziecka oraz innych słabszych osób, jest równoważne z PTSD i wywołuje podobne szkody).


I na koniec optymistyczniej a propos przemocy a właściwie nie-agresji (non-violence) wykazanej w warunkach ekstremalnych:

Badania (chętnym mogę podać źródło) prowadzone w armii amerykańskiej w czasie wojny koreańskiej (powtarzalne wyniki w Wietnamie) wykazały, że gdy Koreańczycy z Chińczykami strzelając z karabinów pędzili na stanowiska Amerykanów połowa z nich (tak: 50%) waliło w korony drzew, a nie w ludzi, którzy zamierzają ich zabić ! Pamiętajmy, że to było przed hipisami , niedługo po II wojnie św.! Dlatego wprowadzono później w wielu jednostkach amerykańskich zasadę, że jak poborowy się nie dostosowywał dosyć dobrze na początku szkolenia (np. przedłużał pobyt na przepustce), to raczej rezygnowano z niego niż dręczono karami. A potem w ogóle zrezygnowano z poboru na rzecz armii zawodowej .


Warto by prof. dowiedział się również o powyższym, bo przynajmniej w 50% przeczy to stawianym tezom ...

Na marginesie końcowym ale WAŻNYM: w determinizmie „genowo-gatunkowym” popularyzowanym przez profesora widzę niebezpieczeństwo łatwego przejścia do jakościowego wartościowania określonej puli genów i rasy - jako lepszych od innych, co już boleśnie i wielokrotnie przerabialiśmy w dziejach świata !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !