poniedziałek, 31 stycznia 2011

"Świat jest lustrem. Odbija do Ciebie to, kim jesteś ?" NIEKONIECZNIE ...


Na facebooku natknąłem się na cytat, który zainspirował mnie do refleksji. Brzmiało to tak:

"Świat jest lustrem. Odbija do Ciebie to, kim jesteś. Jeśli jesteś kochający, przyjacielski, pomocny - świat okaże się kochający i przyjacielski i pomocny dla Ciebie. Świat jest tym, kim Ty jesteś."

Dla mnie z takiej idei przebija wielka pewność myślenia o człowieku jak o jakimś wyjątkowym gatunku. Brak w tym cytacie (oraz słowach odnoszących się do niego, które pominąłem) także refleksji mówiącej o współ-zależności człowieka z całym światem. W podejściu z jakiego wynika cytowana myśl, zakłada się, że to człowiek w pełni sam kreuje swoje zachowanie - to kim jest, a "świat" jak lustro się do niego dostosowuje. Doświadczenie i wiedza nie pozwalają mi na uwierzenie w takie postulaty czy sugestie.

Na przykład: jak by to brzmiało i wyglądało (jeśli byłaby to prawda), gdyby przełożyć ten postulat również na inne gatunki (o ile moglibyśmy uwolnić się od gatunkowego szowinizmu /speciesism/) będące wraz z nami mieszkańcami tego świata? Powyższe stwierdzenie winno być prawdziwe także dla innych gatunków i to nie tylko "naczelnych" (co za słowo! - brzmi jak "redaktor naczelny". ). Wyobraźmy sobie mysz "kochającą, przyjacielską, pomocną". Czy jeśli spotka w jakimś zaułku kota, to świat na pewno będzie dla niej "lustrem" - a kot okaże się istotą "kochającą, przyjacielską, pomocną"? (chyba, że siłą swej auto-kreacji i myśli wyląduje w świecie bez drapieżników...)

Inny przykład: większość dzieci rodzi się radosna, beztroska, pełna chęci poznawania i eksplorowania świata - o ile ich potrzeby są zaspokajane i nie cierpią na choroby. Takie są. Czy świat wokół nich jest lustrem ???

A jak jest z np. chorobami czy innym cierpieniem osób "kochających, przyjacielskich, pomocnych" -- szpitale są pełne właśnie takich osób ...

Bardzo wielkościowy jest osąd, że świat jest tylko lustrem i nie oddziałuje na człowieka - jak możnaby sądzić z ww cytatu. Człowiek i świat istnieją we współzależności. W stosunku do Świata człowiek nie jest nawet noworodkiem! Ta Ziemia liczy sobie 5 miliardów lat a homo sapiens zaledwie 80 tys. Szamani wiedzieli o tym od najdawniejszych czasów czcząc Matkę Naturę i wiedząc, że jest coś Nieznanego , niepoznawalnego, znacznie przerastającego człowieka i jego życzenia, myśli, kreacjonizm. Składali tym mocom ofiary...Ponad 2,5 tysiąca lat temu buddyzm opisał tę współzależność w doktrynie pratitya samutpada (współzależnego powstawania), zaś Afrykańczycy (których nie dopadł kulturowy kolonializm) mają po prostu zwyczaj powiadać "istnieję bo ty istniejesz" (Ubuntu).

Człowiek chciałby, żeby świat dostosowywał się do jego życzeń i "odzwierciedlał" jego dobrą postawę. Czyni to na różne sposoby. Zasadniczo właśnie na tym polega religia: w każdym systemie wierzeń dobre uczynki są nagradzane. Jednak jest to raczej "ludyczny" sposób rozumienia religii o czym mówi np. biblijna przypowieść o Hiobie.

Jak bardzo (jako gatunek) jesteśmy zadufani, pewni siebie oraz ego-antropo-centryczni celnie zauważył Ken Wilber pytany o "wzięcia" ludzi przez UFO, którym kosmici robili operacje, badali ich i wszczepiali chipy. Wilber mówił mniej więcej tak:

"Trzeba być niezwykle egocentrycznym, by sądzić, że przedstawiciele nieporównywalnie bardziej rozwiniętych cywilizacji lecą miliardy lat świetlnych tylko po to by zaglądać w tyłek przedstawicielom jakiegoś znacznie niżej rozwiniętego gatunku na odległej planecie"...

Góra lodowa organizacji, partycypacja oraz inteligencja emocjonalna...

Ciekawy fragment artykuł - napisany przeze mnie przed 7 - 8 laty...
Polecam :
http://deep-democracy.blogspot.com/2011/01/gora-lodowa-organizacji-partycypacja.html

sobota, 29 stycznia 2011

O bezsensie i niepotrzebności szkolnych zadań domowych ...


Serdecznie polecam czytelnikom książkę "The Homework Myth" dr Alfie Kohn'a. Jest to bezlitosna rozprawa się z wszelkimi argumentami "za" odrabianiem lekcji w domu - czyli faktycznie, co autor nazywa "Drugą Zmianą" dla dzieci ! (Czy nauczyciele i dorośli jak przychodzą z pracy do domu, to znowu pod groźbą sankcji ruszają do takiej samej pracy z jakiej właśnie przyszli !?!?!)
Alfie pokazuje przykłady szkół gdzie dzieci NIE odrabiają lekcji a mimo to w (to też obłąkany pomysł) narodowych testach wypadają znakomicie. Proponuje ponadto: "Take your stand as a parent and make change" - powiedz nauczycielom, że zadają niepotrzebnie a na pewno za dużo. Poproś także np. o ewentualne badania, które wykazywałyby konieczność odrabiania zadań i przymusowych prac domowych (przynajmniej do końca gimnazjum). Nie ma takich badań! Natomiast jest sporo danych o negatywnych skutkach pracy na II zmianę w domach.
Niestety okazuje się - co było łatwe do przewidzenia - że jedynym powodem zadawania domowych jest lenistwo i nieudolność nauczycieli oraz "hipnoza" rodziców uważających, że to ma jakiś sens. Skutek uboczny: utrata naturalnych zdolności uczenia się oraz chęci poznawczych jakimi cechuj się każde dziecko po przyjściu na świat i jakiś czas potem.

Zazwyczaj nikt nie zadaje pytania w duchu Głębokiej Demokracji:
"Co (i czy w ogóle) dziecko ma na ten temat do powiedzenia?"
tutaj jedna z linków do autora "The Homework Myth"
http://www.alfiekohn.org/teaching/rethinkinghomework.htm

POLECAM Wszystkim rodzicom!

poniżej cytat ww autora Alfie Kohn'a z jednego z artykułów oraz (poniżej) tłumaczenie artykułu z "The Guardian" publikowane na "Onecie".

----------------------

The positive effects of homework are largely mythical. In preparation for a book on this topic, I’ve spent a lot of time sifting through the relevant research. The results a...re nothing short of stunning. For starters, there is absolutely no evidence of any academic benefit from assigning homework to children under the age of about fourteen. For younger students, in fact, there isn’t even a correlation between whether children do homework (or how much they do) and any meaningful measure of achievement. At the upper school level, there is a correlation, but it’s weak and tends to disappear when more sophisticated statistical measures are applied. More important, there’s no reason to think that higher achievement was due to the homework even when the two are associated. Meanwhile, no study has ever substantiated the belief that homework builds character or teaches good study habits. The idea that after-school assignments promote self-discipline, responsibility, independence, and the like might be described as an urban myth except for the fact that it's widely accepted in suburban and rural areas, too.

-------------------------

Koniec z odrabianiem lekcji?
11.10.2009 Anushka Asthana:
Koniec z odrabianiem lekcji?

Naukowcy alarmują: nadmiar zadań domowych zniechęca dzieci do nauki, a ponadto powoduje kłótnie w rodzinie. I proponują: lepiej żeby po szkole pociechy gotowały, piekły chleb, chodziły na wystawy albo na spacer.
Kreatywne zadania domowe to według Brytyjczyków metoda, by zapobiec dziecięcej awersji do nauki.

Dziewięcioletnia
Amelia Warren kończy zajęcia o 18.20. Po powrocie do domu zabiera się za odrabianie zadań z czytania, pisania i liczenia. W weekendy, pomiędzy zajęciami z tańca a treningiem piłkarskim, przygotowuje się do lekcji. "Nie chcę, żeby nauka stała się dla niej udręką. Mogłaby się przez to zniechęcić - mówi mama Amelii, Laura. - Pracuję do późna. Lepiej, żeby czas, który spędzam z córką, nie mijał nam na awanturach o prace domowe".

Jak wynika z kontrowersyjnej książki "The Homework Myth", napięcia w rodzinie to tylko jeden z wielu negatywnych skutków zadawania dzieciom prac domowych. Nadmierne wymagania nauczycieli odpychają je od nauki i nie wpływają na poprawę wyników. Wnioski z badań, jakie zaprezentował amerykański naukowiec Alfie Kohn, wywołały burzliwe dyskusje w mediach. Jak informuje "Wall Street Journal", niektóre spośród najlepszych szkół w Stanach Zjednoczonych zamierzają ograniczyć bądź całkiem wyeliminować naukę poza swymi murami. "Zaskakuje nie tyle liczba minusów pracy domowej, co brak jakichkolwiek jej zalet - twierdzi Kohn. - Nie ma takiego opracowania naukowego, które pokazałoby korzyści płynące z zadawania prac domowych w podstawówkach".

Okazuje się, że w Wielkiej Brytanii - gdzie od dziewięciu lat istnieje obowiązek odrabiania lekcji, obejmujący nawet pięciolatków - wielu nauczycieli zrezygnowało z tradycyjnych zadań domowych na rzecz zabawy, w której uczestniczą zarówno dzieci, jak i rodzice. Jedna z londyńskich podstawówek zamieniła niekończące się słupki i ćwiczenia ortograficzne na wycieczki do muzeum i zadania z gotowania.

W opinii Kohna nawet takie polecenia to dla dzieci zbyt wiele. Autor zamierza wygłosić w tym roku kilkadziesiąt wykładów mających przekonać rodziców do buntu przeciwko pracom domowym. "Trzeba dać dzieciakom szansę wypoczynku po całym dniu szkoły" - mówi Kohn. Jego zdaniem po powrocie do domu uczniowie podstawówek powinni najwyżej czytać dla przyjemności.

"Praca domowa to istotna część systemu edukacji - twierdzi tymczasem urzędnik z brytyjskiego Ministerstwa Edukacji. - Dobrze zorganizowany program pomaga dzieciom i młodzieży rozwijać umiejętności i postawy, które będą im potrzebne w późniejszej nauce".

Pogląd ten podziela wielu rodziców. Andy Hibberd, współzałożyciel Parent Organisation, uważa, że jego synowie czerpią ogromne korzyści z lekcji odrabianych w domu. - Kiedy pójdą do gimnazjum, a potem do liceum i na studia, będą musieli odrabiać prace domowe - przekonuje Hibberd. - Dziesięć minut domowej nauki dziennie żadnemu dziecku nie zaszkodziło.

środa, 19 stycznia 2011

Partycypacja społeczna i Głęboka Demokracja

Głęboka Demokracja jest sednem partycypacji społecznej -- jeśli np. ktoś nie czuje się
słyszany (a to właśnie miało miejsce przez dziesiątki lat w Polsce) to
traci nadzieję i ochotę na współ-rządzenie !
Pierwszym i niezbędnym krokiem dla zmiany tej sytuacji byłoby stworzenie takiej przestrzeni, gdzie ów "ktoś" zostanie faktycznie (a nie pozornie) wysłuchany i zobaczony
W demokracji partycypacyjnej, nawet tak niesamowite inicjatywy jak Porto Allegre nie są "Głęboko Demokratyczne", ponieważ często wykluczają tych, co są np. zbyt nieśmiali lub z innych powodów (np brak wykształcenia, niska ranga, etc) mają opór/próg niemożność udziału w zarządzaniu partycypacyjnym.
Często partycypacja społeczna jest wyłącznie postulatywna, bowiem wysoka ranga
urzędu oraz niewerbalny (podwójny) przekaz (ton) władzy "zapraszającej" do
partycypacji odstręcza od niej grupy mniejszościowe, wykluczane
i marginalizowane...

sobota, 8 stycznia 2011

Z mojej korespondencji...

Poniższy post jest efektem przemyśleń i dyskusji nt artykułu/wywiadu pt. " Złe wychowanie jest dobre" (Rozmawiał Tomasz Ulanowski) GW z dn. 2011-01-06 z antropologiem, prof. Bogusławem Pawłowskim (do przeczytania w: http://wyborcza.pl/1,75248,8908856,Zle_wychowanie_jest_dobre.html)



Drogi X,

Pewien czas temu, zastanawiając się nad terminem "bezstresowe wychowanie" (jakiś pan się epatował owym zwrotem w radio) i dotarło do mnie że coś takiego nie istnieje. Czy kiedykolwiek widziałeś dziecko bez stresu? Od chwili urodzenia - a nawet przed - dzieci bezustannie je przeżywają!
Określenie "bezstresowe wychowanie" to jedynie manipulacyjna zbitka słowna obliczona wyłącznie na wywołanie efektu u potencjalnego rozmówcy. Proponuję wszystkim zrezygnowanie z używania tego sloganu. Alternatywą jest "wychowanie permisywne" albo " wychowania przyzwalające na wszystko".



A co do przemocy, co to niby "leży w naszej naturze", jak zatytułowałeś posta -- parę uwag poniżej:
Cytuję p. profesora z wywiadu:
- „Przemoc leży w naszej naturze. Pojawia się już u dzieci, które nie skończyły roku. Niekupowanie chłopcom plastikowych czołgów i zachęcanie ich, by bawili się pluszowymi misiami, nic tu nie pomoże.”

Pierwszy kłopot to oczywiście definicja przemocy i odróżnienie jej od agresji – która TAK! Jak najbardziej występuje już u noworodka. jako ruch „ku czemuś” w przeciwieństwie do re-gresji. Co do niemowląt (do 1 roku życia) profesor powinien wszelako przytoczyć jakieś dane – badania może?

Mam akurat codzienny wielogodzinny kontakt z dzieckiem, które akurat kończy 1½ roku – i owszem, agresywnie sięga po to co chce np. przedmioty czy pierś matki, którą nawet bywa, że i ugryzie , ale takich zachowań w żadnym razie nie nazwałbym przemocą !

Potem profesor faktycznie przechodzi do agresji w innym rozumieniu od przemocy, ale wydźwięk „przemocy u niemowlaków” zostaje ....
czyli /dla wyrównania/ cytuję:
„Agresja to "tak zwane zło", jak ją nazwał w swojej słynnej książce austriacki etolog Konrad Lorenz. Bo postrzegamy ją negatywnie, ale przecież wielokrotnie bywa niezbędna, podobnie jak stres, którego też nie lubimy, ale który motywuje nas do działania.”

Jednak już w następnym zdaniu profesor miesza groch z kapustą czyli przemoc z agresją :

„Wyobraźmy sobie populację, w której zupełnie nie ma przemocy, i nagle wkracza do niej osobnik agresywny. Przecież w społecznej grze, jaką jest życie w grupie, wykończyłby konkurentów. Zdobyłby wszystkie kobiety i rozsiałby swoje geny.”

Pominąwszy fakt czy tak faktycznie by się mogło zdarzyć – dźwięczy w tym miejscu najpospolitszy, wulgarny seksizm – polegający na przedmiotowym traktowaniu kobiet, które zdaniem profesora, nie mają w kwestii „rozsiewania” nic do powiedzenia. Jakby były brzuchami należącymi do "siewcy". Z tego co mi wiadomo (a nie jestem kobietą i głupio oraz nieadekwatnie jest mi się wypowiadać w tej akurat kwestii) kobiety mają choćby takie środki (o których wiem - a na pewno o wiele więcej o których nie wiem):

W społecznościach plemiennych, kobieta, która nie decydowała się na macierzyństwo zostawiała boginiom noworodka w lesie – tam, skąd ono przybyło, bo jak - mam nadzieję profesor wie – kiedyś nie łączono gwałtu czy seksu z prokreacją, a dzieci były darem bogiń i/lub bogów .... O tych zachowaniach antropolog powinien wiedzieć. To z takich właśnie zachowań wzięły się wszystkie mity o Mojżeszach, Horusach, Dionizosach porzuconych i znajdowanych w koszykach (a u nas w kapuście).

Dalej mamy (cyt.):
„Pamiętajmy, że wyrafinowana plastyczność natury człowieka i inteligencja naszego gatunku związana jest z dostosowywaniem się do okoliczności, a zatem z uwzględnianiem rachunku zysków i strat różnych strategii zachowań. Durniem jest ten, kto rzuca się do bezpośredniego starcia z dwa razy większym przeciwnikiem. Dlatego wkurzony pracownik rzadko zaatakuje pracodawcę.”

Pracownik jako niższy rangą ma inne – o wiele skuteczniejsze środki; po prostu sabotuje działania pracownicze i udaje efektywność, co trafnie ekonomicznie uderza molestującego go pozornie silniejszego pracodawcę. W społeczeństwach ludzkich przewaga siły i hierarchia bywa tylko chwilowa i zawsze kontekstowa. Możesz być słabszy fizycznie, ale sprytniejszy, możesz nie mieć władzy, ale zdobędziesz bombę i ją eksplodujesz, etc. etc.



Nie mam czasu dokładniej rozpisywać się np. o „limbicznym układzie”, emocjach i zależnościach od kory i o tym, że niekoniecznie działa tutaj behawior genetyczno-gatunkowy , koniecznie trzeba jednak zaznaczyć, że wczesne traumy lokalizują się głównie na osi jądro migdałowate – hipokamp (czyli: owszem, w ukł. limbicznym). Zatem potencjalny sprawca przemocy działa częstokroć faktycznie bez hamowania korowego powodowany wzbudzeniem ukł. limbicznego a zasadniczo pod wpływem emocji uruchamianych z jądra migdałowatego kojarzonych z wczesnymi wspomnieniami z obszaru hipokampa. Wszyscy w pewnych okolicznościach tak działamy - w sytuacji stresu i mobilizacji organizmu ! Jednak w większości działamy adekwatnie do bodźca (choć nie zawsze - przykład: "wąż" ale ogrodowy w ciemności, gdy weźmiesz go za prawdziwą żmiję) .

To faktycznie MOŻE wyglądać na cechy gatunku (przemoc, agresja).

Ale wcale NIE MUSI tak być. Do dziś nie ma żadnych ustaleń, czy przemoc jest „genetyczno-gatunkowa” czy też wynika właśnie z wczesnych traumatycznych zdarzeń zapisanych w ukł. limbicznym ! Ja opowiadam się z tym drugim i nie zgadzam się z determinizmem „genowo-gatunkowym” popularyzowanym przez profesora.

Co więcej: układ nerwowy jest na tyle plastyczny i wciąż rozwijający się, że te, traumatyczne zdarzenia mogą wpływać również na poziom hormonów oraz na sam układ nerwowy „przestępcy” - PRZECIEŻ np. w przypadku FAS /płodowy zespół poalkoholowy/ to alkohol (oraz oczywiście matka i jej środowisko!) zmienia układ nerwowy płodu a NIE GENY ! (w demencji i zaburzeniach od-alkoholowych także obserwujemy zmiany w mózgu i zachowaniu - czyż nie? A przecież genetycznie wszystko może być OK! ).
Co do podwyższonego poziomu hormonów (np. testosteronu) przestępców -- są to osoby badane już w więzieniu (bo wcześniej nie są przestępcami!). Nie wiem dokładnie jak to jest z mężczyznami, ale np. stwierdzono prawidłowość regulowania i dostrajania cyklu miesięcznego w czasie u kobiet mieszkających wspólnie. Dlaczego i mężczyźni "mieszkający" wspólnie, na małej przestrzeni, nie mieliby hormonalnie się dostrajać i wyrównywać poziom testosteronu w podobny sposób??? Byłoby dziwne, gdyby było odwrotnie!


Prof. stwierdza:

"okazuje się, że dorośli, którzy jako dzieci byli maltretowani, wcale nie muszą być ponadprzeciętnie agresywni. Innymi słowy złe traktowanie w dzieciństwie nie ze wszystkich robi dorosłych gwałtowników. Tylko z tych, którzy mają właśnie niski poziom MAO. Tę zależność poznaliśmy dopiero niedawno."

O jejku (tu moje załamanie rąk)! Judith Hermann, Alice Miller oraz inni badacze osób z PTSD /zespół stresu pourazowego/ o wiele wcześniej to samo stwierdzili, wyjaśnili dlaczego tak jest i wcale nie musiało to mieć to związku z MAO , poza tym, jak już pisałem, obniżony poziom MAO może być skutkiem, a niekoniecznie przyczyną nadpobudliwości lub być efektem skorelowanym z nadpobudzeniem wynikającym z PTSD -- jak np. czuwający (cierpiący na bezsenność) nocą żołnierze powracający z działań bojowych - który to żołnierz przed wojną spał świetnie !!! (Oczywiście uważam, że maltretowanie psychiczne i/lub fizyczne czy bicie dziecka oraz innych słabszych osób, jest równoważne z PTSD i wywołuje podobne szkody).


I na koniec optymistyczniej a propos przemocy a właściwie nie-agresji (non-violence) wykazanej w warunkach ekstremalnych:

Badania (chętnym mogę podać źródło) prowadzone w armii amerykańskiej w czasie wojny koreańskiej (powtarzalne wyniki w Wietnamie) wykazały, że gdy Koreańczycy z Chińczykami strzelając z karabinów pędzili na stanowiska Amerykanów połowa z nich (tak: 50%) waliło w korony drzew, a nie w ludzi, którzy zamierzają ich zabić ! Pamiętajmy, że to było przed hipisami , niedługo po II wojnie św.! Dlatego wprowadzono później w wielu jednostkach amerykańskich zasadę, że jak poborowy się nie dostosowywał dosyć dobrze na początku szkolenia (np. przedłużał pobyt na przepustce), to raczej rezygnowano z niego niż dręczono karami. A potem w ogóle zrezygnowano z poboru na rzecz armii zawodowej .


Warto by prof. dowiedział się również o powyższym, bo przynajmniej w 50% przeczy to stawianym tezom ...

Na marginesie końcowym ale WAŻNYM: w determinizmie „genowo-gatunkowym” popularyzowanym przez profesora widzę niebezpieczeństwo łatwego przejścia do jakościowego wartościowania określonej puli genów i rasy - jako lepszych od innych, co już boleśnie i wielokrotnie przerabialiśmy w dziejach świata !!!

czwartek, 6 stycznia 2011

Jak pracować z konfliktem izraelsko-palestyńskim - opowiada Gary Reiss


Gary przed siedzibą Polskiego Radia program 3.

Wiosną 2009 roku miałem przyjemność organizować warsztaty i pobyt mojego przyjaciela z Ameryki (Eugene, OR), poniżej zamieszczam rejestrację jednego z ważnych spotkań. W jednym miejscu zrobiłem błąd w tłumaczeniu; Gary mówił "origin", gdy chodziło o "deepest dreams", a ja niestety usłyszałem "religion". Przepraszam za tę pomyłkę - najwyraźniej włączył się tutaj mój nieświadomie mistyczno-religijny element zniekształcający zdanie i późniejsze pytanie ...

W wywiadzie z Dariuszem Bugalskim (Polskie Radio Trójka) Gary Reiss mówi o Głębokiej Demokracji i jak skutecznie można pracować z różnymi mniejszościami oraz najtrudniejszymi zagadnieniami takimi jak terror czy rasizm.
Jak pracować z traumą, terroryzmem, konfliktami w duchu Głębokiej Demokracji pomiędzy ludźmi z tak odległych biegunów jak Arabowie i Żydzi na obszarze Palestyny i Izraela ...

Posłuchaj tu:


lub ściągnij i słuchaj mp3 w domu/aucie/pracy :))

https://docs.google.com/leaf?id=0B9cQMmo5F3-eNDgwYjI0YzQtY2QxOS00M2Y2LWIxNWUtZjA2YTRhZDc0NTU3&hl=pl

wtorek, 4 stycznia 2011

SZTUKA GŁĘBOKIEJ DEMOKRACJI (cz. I) 12-13 lutego Kraków



Witam serdecznie,
są jeszcze miejsca na warsztatach Sztuka Głębokiej Demokracji.
TO dopiero początek -- plany są wielkie :)
Cały cykl to 5 warsztatów (plus 6 dni w lecie). Nie trzeba być od początku do końca -- wpadnij na część I i zdecyduj :)

Jeśli ci się spodoba i masz ku tej pracy energię, to widzimy możliwości współpracy w przyszłości i doskonalenie się w facylitacji grup i konfliktów ...

więcej informacji -- szczegóły, itp. na stronie Fundacji Głębokiej Demokracji tutaj:
http://www.deepdemocracy.pl/aktualnosci.html